wtorek, 25 października 2011

Na marginesie książki Eliasa albo Mozart jako mieszczański artysta na służbie u dworskiej arystokracji

 http://thetalentcode.com/wp-content/uploads/fa-mozart-kopfhoerer.jpg

Za mało naukowa, jak na książkę socjologiczną i za mało muzyczna, jak na książkę o Mozarcie – to była pierwsza opinia, jaką usłyszałem na temat książki Norberta Eliasa o Mozarcie. Pewnie dlatego odkładałem jej lekturę przez ponad dwa lata. Ostatnio zabrałem się za nią i opinii tej nie podzielam w całej rozciągłości, choć coś jest na rzeczy w tym, że po Eliasie można było spodziewać się dostojniejszego dzieła niż kompilacji wcześniejszych tez z zakresu socjologii figuracyjnej, procesu cywilizacji czy socjologii jednostki. 

Oryginalny, sformułowany przez Eliasa (s. 193) podtytuł książki to Zur Soziologie eines Genies, czyli Ku socjologii geniusza, co definiuje przyczynkarski charakter pracy. Polskie usunięcie socjologicznego podtytułu (i pol. podtyt. Portret geniusza) nie jest podyktowane tylko nieobecnością socjologii muzyki w polskim dyskursie – w wydaniu anglojęzycznym mamy też Portrait of a Genius.
 
 http://26.media.tumblr.com/tumblr_ll070vCyl81qcl8ymo1_500.jpg



Metodykę pracy Eliasa w książce o Mozarcie dziś w branży badania/rozwój nazwano by desk research'em, aczkolwiek mocno socjologicznie zorientowanym. Urodzony i wychowany w żydowskiej rodzinie w Breslau/Wrocławiu socjolog analizuje napisane biografie Mozarta (chwaląc zwłaszcza Mozart. Człowiek i dzieło Alfreda Einsteina, wyd. pol. PWM 1983) oraz jego korespondencję z ojcem. Robi to Elias na użytek własnych wykładów o miejscu artysty mieszczańskiego w społeczeństwie dworskim.
 

Właśnie w powyższy sposób Elias zarysowuje główny kontekst społeczno-gospodarczy twórczości znanego kompozytora. Wolfgang Amadeusz Mozart, urodzony jako syn Leopolda, wicekapelmistrza na książęcym dworze biskupa w Salzburgu miał przejąć po ojcu tę funkcję. Zawód muzyka w schyłkowym  okresie feudalizmu funkcjonalnie przypominał zawody rzemieślnicze, gdzie syn przejmował po ojcu warsztat. Mozart w pewien sposób zbuntował się, gdyż miał plan (czy raczej marzenie), aby przenieść się z prowincjonalnego miasteczka do stolicy Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, czyli Wiednia, gdzie chciał utrzymywać się z pracy na zamówienie, nie zaś dworskiej posady. Stosując współczesne, polskie kategorie publicystyczno-polityczne można powiedzieć, że Mozart podjął ryzyko pracy „na śmieciowe umowy”, nie zaś bezpieczną pracę na pewnym (acz skromnym) etacie.

Z tą mikrospołeczną decyzją Mozarta – jak przekonuje Elias – wiąże się szereg makrospołecznych, procesualnych zmian (a także prywatny dramat odrzuconego i skazanego na porażkę artysty). Życie Mozarta przypada bowiem na lata 1756-1791, czyli okres, gdy intensywnie wzrastała gospodarcza rola bogatego mieszczaństwa (burżuazji), zaś dwory szlacheckie zaczęły tracić na znaczeniu. Zatem możliwość wyżycia z pracy dla wielu zleceniodawców mogła wydawać się Mozartowi realistyczna.

Trudno przypuszczać, by Mozart nie odczuł w Paryżu czy choćby w miastach niemieckich tchnienia mieszczańskiego protestu przeciw uroszczeniom władzy przez uprzywilejowaną szlachtę dworską (s. 64).

Eliasowska koncepcja społecznej zmiany w sztuce (od sztuki rzemieślniczej do artystycznej), polegająca na przeobrażeniu artystycznych instytucji społecznych jest przekonująca dla mnie. Za czasów – umownie określanych – l’ancien regime muzyk tworzył dzieła dla konkretnych wyżej społecznie usytuowanych zleceniodawców (książąt, biskupów…). Później dzieła tworzono na „anonimowy rynek, dla publiczności o zasadniczo takim samym statusie społecznym jak artysta” (s. 61). Na tym makropoziomie eksplanacji fenomenu Mozarta trudno się z Norbertem Eliasem nie zgodzić. Co więcej, w tej sferze Elias dostrzega rzecz bardziej zajmującą – przemiany we władzy kształtowania smaku estetycznego. W rzemieślniczej sztuce l’ancien regime’u zleceniodawca wyznaczał, jakie ma być dzieło. A ten nie oczekiwał wirtuozerii dźwiękowej (co najwyżej technicznej), oryginalnych układów dźwiękowych czy wielkiej kreatywności. Oczekiwał poprawności harmonicznej w znanych mu kanonach oraz dającej się łatwo zdekodować innowacji. W sztuce artystycznej, zwłaszcza w epoce romantyzmu, gdzie pojawia się kategoria geniusza artysta ma więcej swobody. Kierowane w jego stronę społeczne oczekiwania są odmienne. Ma on dzięki swemu geniuszowi wyznaczać nowe kanony piękna.

Twórczość muzyczna W. A. Mozarta jakkolwiek wynika po części z jego geniuszu/talentu, to społeczno-gospodarcze warunki jego egzystencji miały na nią z pewnością niemały wpływ. Muzyka Mozarta jest harmoniczna, czyli zgodna z gustem wyznaczanym przez dworskie kanony. Mniej w niej wirtuozerii niźli poprawności harmonicznej, co różni twórczość Mozarta od młodszego klasyka wiedeńskiego – Ludwiga von Bethoveena, któremu przyszło żyć w późniejszych etapach społecznego procesu zmiany pozycji muzyka-kompozytora w społeczeństwie. Geniusz Mozarta-kompozytora z pewnością współkształtowany był przez doświadczenia Mozarta-człowieka, ponieważ – jak pisze Elias i z czym większość socjologów zgodzi się – kategorie te nie są rozdzielne i badanie sztuki jako zachowania ludzkiego (nie zaś jako boskiej abstrakcji dostępnej jedynie naznaczonym geniuszom) zakłada ich łączność. Mozart, będący genialnym dzieckiem, obył wraz z ojcem i siostrą serię podróży po europejskich dworach szlacheckich, magnackich, cesarskich, poznał twórczość wielu kompozytorów (z bardziej znanych twórców fascynował go Händel, Mozartem z kolei interesował się Haydn). Zatem przestrzeń inspirujących interakcji – jak na owe czasy – była dość pokaźna. Można powiedzieć, że w pewnym sensie Mozart podłączony był do muzycznego Internetu XVIII w. Natomiast jego obecność na dworach możnych ówczesnej Europy i podziw okazywany przez notabli dodawał mu artystycznej pewności siebie i zaspokajał jego ogromną potrzebę miłości, której Elias też poświęca wiele uwagi.

Dochodzimy właśnie do clue eliasowskiej eksplanacji z zakresu socjologii twórczości, w której – moim zdaniem – leży największa słabość książki. Elias, będący po części związany w pewnych okresach swej twórczości z Frankfurter Schule, pisze jak frankfurtczyk, szczególnie wtedy, gdy stara się nawiązywać do freudyzmu. Eseje wchodzące w skład książki powstały na przełomie lat 70. i 80. XX w, więc uwidacznia się tu niedostatek zainteresowania autora współczesnym stanem dyskursu psychologicznego. Elias, będący w pewnym sensie outsiderem naukowym (o czym bodajże pisze Mirosława Marody we wstępie do Społeczeństwa jednostek) poniekąd – brzydko mówiąc – trąci myszką, gdy rozpisuje się o sublimacji popędów albo muzycznych sennych marzeniach na jawie Mozarta. Jakkolwiek z zainteresowaniem można poczytać korespondencję Mozarta kierowaną do kochanek, gdzie czytamy:
  
(…) będę we własnej wysokiej osobie panią komplementował, rżnął w tyłek, dłonie całował, strzelał z zadka, panią embrassował, z tyłu i z przodu lewatywował, spłacał co do grosza com pani winien, i może coś solidnie pierdnie, i może coś też spadnie (…) (s. 150)

Z drugiej strony – to dzięki freudyzmowi właśnie – Elias poświęca wiele uwagi muzycznej socjalizacji Wolfcia, jak nazywał go ojciec – główny nauczyciel. Kształt tejże socjalizacji – bez dwóch zdań – stworzył podziwianego do dziś Mozarta-geniusza. Leopold Mozart wywodził się z rodziny rzemieślniczej. Sam osiągnął społeczny awans, stając się kapelmistrzem. Jednak nie zaspokoiło to jego ambicji i jak donoszą źródła ze łzami w oczach spoglądał na pierwsze próby muzyczne kilkuletniego syna, bowiem (w perspektywie etic) w nim widział szansę na awans społeczny swej rodziny. Chociaż z jego emic’znej perspektywy ważniejszy był aspekt niematerialny talentu syna, czyli ogłoszenie światu, jakim talentem Bóg obdarzył jego dziecko. 

Między domniemanie pragnącym miłości dzieckiem a pragnącym awansu społecznego ojcem powstała silna więź emocjonalna i „symbiotyczna” wymiana nagród. Ojca cieszyło zainteresowanie dziecka muzyką i pierwsze próby kompozytorskie, to zaś idealnie trafiało w dziecięcą potrzebę akceptacji, a więc i potęgowało zainteresowanie dziecka muzyką. Pogląd ten z pewnością jest jakąś formą behawioryzmu, którego przedstawiciele eksplikowali, że nagradzanie pewnych zachowań u dziecka odpowiada za późniejszy kształt jego osobowości. Rodzaj tresury, jakiej mógł dokonać na swoim synu Leopold Mozart, będący wychowankiem szkoły jezuickiej, musiał odbić się na osobowości/twórczości Wolfganga Amadeusza, ale nie była to z pewnością jedyna siła społeczna. Na szczęście Elias tego behawiorystycznego poglądu nie uwypukla zbyt mocno.

Zatem w mojej opinii socjologię artysty (stosując pojęcie prof. Mariana Golki) Elias wykonuje nie tyle poprawnie, co zadowalająco. Jednak w socjologii twórczości pozostawia wiele do zrobienia. Pół biedy i całe szczęście.

 http://www.geocities.jp/pacifico456/Mozart-am-Klavier.jpg

***
Na koniec, na dolnym marginesie, dodam tylko, że najważniejsza praca Norberta E, czyli O procesie cywilizacji została przełożona w całości na polski i od grudnia br. powinna być dostępna w księgarniach.

W klimacie domniemanej „islamizacji Europy” zapraszam do odsłuchania popularnego dzwonka do komórek, czyli tego, co Mozart zrobił z turecką muzyką i jak się tzw. Polactwo tym następnie bawiło;)


Share:

2 komentarze: