poniedziałek, 28 marca 2011

Muzyka - młodzież - naród. Komentarz próbny


Pierwsze i najszybciej mi narzucające się skojarzenie interpretujące wykonanie przez Piotra Wolwowicza piosenki Andrzeja Rosiewicza odnosi się do popularnego fragmentu Dziadów.
Nasz naród jak lawa,
Z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa;
Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi,
Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi.
 Dla porządku, przypomnę to wykonanie.



Abstrahując od warstwy odnoszącej się do pogardy dla elit i romantycznego zachwytu resztą wspólnoty narodowej, podkreślić na pewno należy ujawniający się podział społeczny w sferze gustów i światopoglądu u tzw. mas i elit i nie poprzestawać na Mickiewiczu.

Najprościej byłoby ująć sprawę za pomocą opozycji binarnych (elita-masy, artyści-społeczeństwo, centrum-peryferie, PO-PiS, TVN/Polsat-TVP/TRWAM, Gazeta Wyborcza/Polityka-Rzeczpospolita/Gazeta Polska, otwartość-uprzedzenie, tolerancja-oszołomstwo), jednak jest to zbyt duże uproszczenie. Jeśli we współczesnej Polsce mamy do czynienia z jakimś konfliktem wewnętrznym (a wiele za tym wg mnie przemawia), to z pewnością podziały tego konfliktu nie biegną idealnie wzdłuż powyższych linii. Trudno jest mi znaleźć wśród znanych mi ludzi na prawdę wielu, którzy opowiadaliby się całkowicie po jednej ze stron tych opozycji. Sympatycy PO nie mieszkają tylko w centrum, nie należą tylko do elity, nie są zapewne wzorami tolerancji, artystami itp. Piotr Wolwowicz może i mieszka w peryferyjnych obszarach Polski (Sanok na Podkarpaciu), ale nie sądzę, aby wpisywał się stuprocentowo w domniemane wzory oszołomstwa.

Zakładam, że powyższy filmik oddaje rzeczywistość, czyli entuzjastyczne przyjęcie wykonania przez publiczność oraz niechęć Państwa z jury. Ta ostatnia - co przecież zastanawiające - nie skupiała się na kryteriach muzycznych, a światopoglądowych, ujawniając nieartystyczne funkcje programów typu talent show. Negowano patriotyzm Piotra Wolwowicza. Trudno mi wyrokować na czym skupiała się entuzjastyczna reakcja publiczności, czy na przyzwoitym wykonaniu piosenki, czy na przekazie wartości patriotycznych. Toteż sprawa się tu komplikuje.

Pewne dla mnie jest, że spontaniczność jurorów we wszelkich konkursach wielkich stacji telewizyjnych jest (raczej w sposób nieformalny niż formalny) kontrolowana społecznie. Więc mniej lub bardziej odzwierciedlany jest taki światopogląd, który w pewien sposób odpowiada interesom reklamodawców lub/i właścicieli, którzy mogą być trochę mniej zainteresowani siłą Polski na przykład dlatego, że kooperują z niemieckimi, holenderskimi czy francuskimi koncernami.

Moim zdaniem, w czasach gdy nierzadko wartości ustępują miejsca interesom, krytykowanie młodzieży za postawy patriotyczne (a nawet bogoojczyźniane, choć tekst Pytasz mnie Andrzeja Rosiewicza nie odwołuje się wprost do Boga!) nie jest najbardziej skuteczną strategią jeśli idzie o przetrwanie narodu. Z drugiej strony młodzież niekiedy buntuje się, więc może warto ją oduczać patriotyzmu, chcąc go w niej wyzwolić(?). Ponadto ciekawym zagadnieniem jest przyjrzenie się młodym Polakom-emigrantom i ich waloryzowaniu spraw bogoojczyźnianych, gdyż fakty mogą być tu całkowicie sprzeczne z wyobrażeniami emigrantów jako anty-Polaków, którzy uciekli przed opresjami tzw. kaczyzmu.

W kwestii zainteresowania tematyką narodowo-państwową w muzyce przytoczyć można przykład amerykańskiego patriotycznego, lewicowego folku. Myślę, że w USA nikt z jury nie krytykowałby wykonania tego utworu w programie typu talent show.

Share:

wtorek, 15 marca 2011

Muzyka popularna w ujęciu ortodoksyjnym


Adorno jest klasykiem socjologii muzyki. Nie znaczy to oczywiście, że zawsze (i wszędzie) musi on mieć rację, lecz z pewnością jego punkt widzenia wart jest uwagi w dobie popularności cultural studies i różnych relatywizmów. Tym bardziej, że jakiś uprzejmy człowiek przełożył na język angielski telewizyjny wywiad z tym tuzem.

Główna teza Adorna w tej kwestii brzmi następująco. Łączenie politycznego protestu z rozrywkową muzyką popularną jest z założenia skazane na porażkę, ponieważ przesłaniem tej ostatniej jest zabawa i trywialna konsumpcja. Natomiast śpiewanie o tym, jak nieznośna i bolesna jest wojna w Wietnamie samo w sobie jest nieznośne. Wszak jest to podawanie okrutnej treści w zjadliwej formie, czyli jest to banalizowanie istotnej problematyki. A zatem spada możliwość podjęcia skutecznych (przeciw)działań, jeśli dobrze odczytuję mistrza.

Share: