środa, 16 stycznia 2013

Przyjemność i przywództwo. Miękka władza Gangnam style(?)


Gangnam Style jeszcze we wrześniu ub. roku przestał żyć tylko w przekazywanych między znajomymi linkach, po których następował emotikon z uśmiechem. Hit przerabiano na rozmaite wersje, pisano o nim na blogach, mówiono w telewizji i co ważniejsze tańczono, w wielu miejscach. Ostatnio nawet na sylwestrowej scenie zatańczył go łudząco podobny do wykonującego oryginalny taniec Parka Jae-SangBilguun Ariunbaatar i to u boku Maryli Rodowicz. Podkpiwanie ze stylu mieszkańców seulskiej dzielnicy Gangnam to bodaj pierwszy globalny hit pochodzenia azjatyckiego. Traktowany z przymrużeniem oka, ale jednak akceptowany i będący kodem na tyle zrozumiałym, że integrujący grupy zabawowe jak niegdyś Macarena czy The Ketchup Song. Może być to jakiś kulturowy przełom w muzyce popularnej, bo wyciekające łączami internetowymi elementy popularnych muzycznych kultur Azji do tej pory raczej śmieszyły tak w krajach pierwszego świata, jak i w Polsce. Przypomnę przykład piosenki 两个婆娘一个郎 chińskiego Trio Oriental Brega, które w polskim internecie stało się pod koniec 2010 roku znane jako hit mongolskich dyskotek.



Niemal pewny byłem wtedy, że żaden azjatycki hit nie zagości na europejskich listach przebojów, bo zgodnie z tym, czego można dowiedzieć się z książki Piotra Siudy Kultury prosumpcji. O niemożności powstania globalnych i ponadpaństwowych społeczności fanów (2012) sensy tworzone przez odbiorców popkultury są mocno zatopione w lokalności. W przypadku społeczności fanów tak jest, to jednak przecież nie każdy udający jazdę na niewidzialnym koniu staje się automatycznie fanem k-popu. Gangnam Style uświadamia nam rzecz zgoła inną: uczestnictwo w popkulturze nie wymaga fanowskiego zaangażowania. Okazuje się, że ponadpaństwowa, makroregionalna czy nawet globalna popularność - choćby i chwilowa - jest możliwa nie tylko dla gwiazd pochodzenia euroamerykańskiego jak Madonna, U2 czy Lady Gaga, które współpracują z wielkimi światowymi wytwórniami muzycznymi. Ale wątpię by fenomen popularności Gangnamu był li tylko efektem braku uprzedzeń rasowych np. w Europie. W programie The Stream na Al Jazzera English Lisa Fletcher podejmowała tezę, że za kulisami sukcesu Gangnam Style stoi miękka władza (ang. soft power) południowo-koreańskiego rządu. A raper Psy już podpisał kontrakt z wielką wytwórnią muzyczną Universal Republic Records, więc emancypacyjna funkcja popkultury dla twórców spoza systemu korporacji została chyba już ograniczona.


Teoria miękkiej władzy
Czym zatem jest owa miękka władza? Najłatwiej chyba zrozumieć/wyczuć sedno koncepcję czytając poniższy cytat ze Zdzisława Krasnodębskiego, polskiego socjologa z Uniwersytetu w Bremen, który pisał, że:
[d]zisiaj nikt nie bije polskich dzieci we Wrześni, by wybić im z głowy mówienie po polsku, nikt nie wywozi na zsyłkę. (...) Nie trzeba Palmir i Katynia, by skutecznie panować nad Wisłą. Wystarczy, by Polska stopniowo wymiękała dzięki skutecznemu przeprogramowaniu kulturowemu Polaków.
Zatem najogólniej rzecz biorąc miękka władza to rożnego rodzaju oddziaływania na obce państwa poprzez kulturę i sztukę, szczególnie w swej popularnej formie. Klasyczna definicja tej formy wpływu brzmi następująco: zdolności narodu lub kraju do pozyskiwania sojuszników i zdobywania wpływów dzięki atrakcyjności własnej kultury, polityki, ideałów politycznych (cyt. za: Słowodnik A, w: Dwutygodnik). Miękka władza, jak opisuje twórca koncepcji Joseph Nye, opiera się na atrakcyjności kulturowej. Jest to środkiem do ostatecznego celu, którym wciąż pozostaje tworzenie silnej pozycji na politycznej i gospodarczej arenie. Nie jest to więc działanie za pomocą wojska czy korporacyjnych krawaciarzy, a raczej wyluzowanych artystów i intelektualistów. Nye pisze, że jest to tańsza, więc i efektywniejsza (bo tańsza np. od prowadzenia wojny) forma sprawowania władzy niż hard power, czyli „twarda władza”, która to polega na przymusie i nacisku (w tym finansowym). Autor pisze też, że wykorzystanie twardej i miękkiej władzy jest komplementarne i na tym balansie między stosowaniem obu form władzy polega właśnie stosowanie inteligentnej władzy (smart power).


Muzyka w ramach teorii miękkiej władzy

Czy jednak muzyka jest jakąś szczególną egzemplifikacją oddziaływania poprzez miękką władzę? Piewcy władzy kulturowej przesadzają, że kultura jest li tylko polem dialogu i w jednym z raportów pokongresowo-kulturowych czytamy:
Przestrzeń kultury tym różni się od przestrzeni wymiany gospodarczej, iż nie tworzy pól konfliktu, nie zawiera elementów perswazji, erystyki, manipulacji czy wpływu, ale jest polem dialogu, gdzie najbardziej aksjologicznie istotnym elementem jest prawda rozumiana jako otwarcie na inne nieznane wartości i kultury.
Jeśli Adorno ma rację, iż muzyka oddziałuje mocniej na podświadomość w promowaniu pewnych wartości. Coś może być na rzeczy z muzycznym oddziaływaniem na podświadomość, bo audiomarketing ma się chyba nie najgorzej i
w sklepach wielkopowierzchniowych wybrane piosenki mają mu przede wszystkim zapewnić kojące tło: zagłuszyć skrzypiący wózek, okiełznać strach przed przestrzenią i umilić kolejny kwadrans spędzony w kolejce do kasy. Zupełnie inną rolę odgrywa program muzyczny przygotowany dla sieci odzieżowej czy eleganckiej restauracji*.

Rozgraniczmy jednak poziom mikro i makro miękkiej władzy. Wspomniany audiomarketing - wiadomo - to egzemplifikacja poziomu mikrowładzy, a prowadzenie konsekwentnej zagranicznej polityki kulturalnej to pewna makrowładza. Ale z drugiej strony z pewnością nie ma co przeceniać roli miękkiej makrowładzy, bo nie kupujemy smartfonów Samsunga albo telewizorów LG dlatego, że usłyszeliśmy Gangnam Style czy inny koreański zespół. Nie na tym - jak podejrzewam - ma polegać skuteczne wykorzystywanie narzędzi miękkiej władzy. Sądzę, że raczej chodzi o spójność rozwiniętej i ciekawej (pop)kultury na tle solidnej gospodarki, co o proste zabiegi PRowe polegające na tworzeniu dobrego wizerunku w krajach rozwiniętych. I to, że Joseph Nye w 2009 roku opowiadał się za tym, że miękko-władczy potencjał Południowej Korei jest pokaźny, bo kraj ten przeszedł drogę od problematycznego sąsiada Korei Północnej do ważnego gracza ze środka globalnej tabeli.


 Wrócę do głównego pytania o miękką władzę i Gangnam. Z jednej strony jasne jest, że przypominanie, iż jest to koreańska piosenka popularyzuje w jakiś naskórkowy sposób Koreę. Jednak z drugiej samo jej stworzenie i puszczenie w e-obieg mogło mieć miejsce w konkretnych warunkach społecznych i gospodarczych. Do ironizowania sobie z mieszkańców dzielnicy, na której jeździ się konno, gra w tenisa czy nurkuje w domowym basenie potrzebny jest pewien, dość wysoki poziom rozwoju gospodarczego. Ten ostatni wynika m.in. z inwestycji, zatrudnienia przy produkcji czy konsumpcji. Zatem na stosowanie na miękkiej władzy nie każde państwo może sobie pozwolić. Poza tym nawet jeśliby można było wskazać na dowody (a nie poszlaki!) mówiące o tym, że Psy skomponował Gangnam Style na zamówienie rządu południowokoreańskiego, to jeszcze trzeba pamiętać, że nie każdy typ muzyki przyjmie się w tak odmiennych szerokościach geograficznych. Kompozycja tego utworu opiera się na prostym tanecznym rytmie i powtarzającej się dwuczęściowej melodii (abab...) [por. teledysk 0:04-0:07], która w refrenie po słowach Oppan gang-namseutayil puszczona jest szybciej. Muzyka zatem kompatybilna jest z mainstreamem popkultury, więc i w niej święci swe sukcesy. Przynajmniej od 1908 roku, czyli publikacji Simmelowskiej Soziologie że wiadomo, że to, co ma zyskać powszechną popularność musi być sprowadzone do wspólnego mianownika prostych preferencji. Co prawda Simmel opisywał ,,negatywną korelację'' radykalności poglądów politycznych do liczby członków partii, ale myślę, że pogląd bardzo dobrze pasuje do kwestii gustów muzycznych. Gangnamowi jeszcze jedno zapewniło sukces. Psy jako Azjata zaproponował coś nowego europejsko-afrykańskiej-popkulturze. Nowego, ale nie za bardzo nowego, bo zrozumiałego w ramach współczesnej popkultury.

Miękka władza tak samo, jak twarda ma swoich liderów. Chociaż mogłoby się zdawać, że przypomina ona władzę ,,we krwi i areozolu'' Michela Foucault. Myślę, że już samo ulokowanie miękkiej władzy w osobach celebrytów obala pomysły łączenia jej z koncepcjami Foucaulta. Celebryci angażują się bowiem w rozmaite problemy publiczne oraz angażuje się ich w popieranie nie tylko idei a konkretnych polityków. Muzycy komentujący politykę [por. wpis o RATM] sprawują pewną formę władzy - bywają liderami opinii, ludźmi chętniej słuchanymi i skuteczniej wpływającymi na innych, zdającymi się mieć większy dystans do polityki i przez to mogącymi mieć większe zaufanie społeczeństwa od polityków czy dziennikarzy. Tę ostatnią sprawę na pewno warto zbadać. Nawet techniką surveyową.

Dodam jeszcze, że Gangnam Style może i nie jest wprost narzędziem południowo-koreańskiej soft power. Jest nim jednak jako element smart power, bo obok koreańskich plazm, tabletów i samochodów mamy koreański hit. Obecnie jest tylko jeden. Co będzie dalej zobaczymy. Ponoć chińskie władze już zaczynają zazdrościć Korei tego hitu.
Share:

czwartek, 3 stycznia 2013

Kilka słów o kolędowaniu w Polsce


W zeszłorocznym wpisie świątecznym, który dotyczył raczej samych kolęd niż ich śpiewania zaznaczyłem tylko kwestię tego, że kolędowanie w Polsce łączy się raczej z słuchaniem ich niż śpiewaniem.Chociaż też mam pewne wątpliwości czy kolęd się u nas słucha. W grudniu w radiach z pewnością ustępowały piosenkom wzmagającym tzw. przedświąteczny klimat. Jak sklasyfikował radiowe playlisty radiowy dziennikarz i właściciel firmy Music and Research badającej słuchalność radia  Piotr Gociek możemy wyróżnić trzy rodzaje piosenek puszczanych w okresie zimowym: ,,łintersy, kristmasy i kolędy'' (cyt.). Kolęd nie gra się w radiach przed wigilią Bożego Narodzenia. Pieśni adwentowe również nie mają u nas większej racji bytu, pozostają więc łintersy i kristmasy, bo co prawda 1/3 Polaków łączy okres świąteczny z czasem stresu, to jednak dla 2/3 jest to okres radosny. Przynajmniej tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez Przegląd Reader's Digest. Dlaczego więc stacje radiowe, których funkcją - jak podejrzewam - jest m. in. nie powodowanie większych napięć emocjonalnych i owa Adornowska stymulacja somatyczna poprawiająca nastrój miałyby nie grać łintersów (czyli piosenek o tematyce zimowej) i kristmasów (piosenek o tematyce gwiazdkowej)? Istotnie zmienia się polska religijności i może w laickich rodzinach do kolacji na 24 grudnia ktoś słucha łintersów i kristmasów? Pozostaje więc więcej badawczych pytań niż odpowiedzi.

Fragmentarycznej wiedzy w tej sferze dostarczają jednak badania internetowe przeprowadzone przez fundację Muzyka Jest Dla Wszystkich (MJDW) w ramach projektu Śpiewaj mi mamo (ŚMM). Od marca do września 2012 roku udało zebrać się próbę 95ciu respondentów-użytkowników serwisu ŚMM. Ankieta zamieszczona na specjalistycznym portalu dla posiadających dzieci autoselekcjonowała już na starcie profil społeczno-demograficzny respondentów. Co jednak całkowicie nie przekreśla jej sensowności jako pilotażu i przy tym założeniu warto się przyjrzeć jej wynikom. Okazuje się bowiem, że kolędy były dla badanych ulubionym typem muzyki do śpiewania w grupie (wskazało na to 40% respondentów). Kolejnym typem ulubionych piosenek do wspólnego śpiewania były rozmaite piosenki przekazywane drogą ustną (biesiadne, harcerskie, ludowe... - łącznie 20%). A co ciekawe ulubionymi piosenkami do śpiewania - poza piosenkami dla dzieci - solo okazały się radiowe hity (20%).

Przytoczę kilka cytatów z pytania otwartego o istnienie tradycji wspólnego, rodzinnego śpiewania.

  • Zazwyczaj tylko kolędy w okresie Bożego Narodzenia, czasem z siostrzenicami przy pianinie jakieś popularne piosenki ze śpiewnika (r68).
  • Tak, głównie dla córki. Z całą dalszą rodziną spotykamy się głównie na kolędowanie (r73) 
  • Tak [śpiewamy razem], ale rzadko. Zazwyczaj na wigilię. Za to mają często prywatne koncerty w samochodzie :) (r86) 
  • Oprócz kolęd niestety raczej nie (r87) 
  • Teraz nie, chyba że kolędy, ale kiedy byliśmy mali, bardzo często śpiewaliśmy (r4) 
  • Śpiewam mojemu miesięcznemu synkowi ale również z rodziną. Mamy taki grudniowy zwyczaj, że kilka dni po Wigilii umawiamy się na rodzinne kolędowanie. Zbieramy się do kupy, brat wyciąga gitarę następnie każdy po kolei wybiera jakąś kolędę i śpiewamy dłuuugo (r26). 
  • Zdarzało mi się śpiewać dla bliskich, rodziną śpiewamy rzadko, głównie "Sto lat" lub kolędy (r36). 
  • Nie, jedynie podczas Świąt BN czasami nucimy kolędy, ale nie zawsze (r35). 
  • Sporadycznie,najczęściej z racji uroczystości rodzinnych lub świąt (r44).

Zatem skoro kolędy to najpopularniejszy typ muzyki do śpiewania, a wiele wskazuje na to, że wcale ich nie śpiewamy, to jako społeczeństwo prawie nie śpiewamy niczego. A śpiewanie należy do ważnych kompetencji społecznych [por. wpis o więzi muzycznej], które jak się zdaje polegają na współpracy grupowej i zarazem uczą tejże grupowej współpracy. Jak wskazała prezes MJDW, p. Violetta Łabanow-Jastrząb w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, śpiewanie polega na wzajemnym dostrajaniu się do siebie i żeby je osiągnąć trzeba ustępować sobie wzajemnie pola. Ponadto zauważa, że we współczesnej Polsce
mamy problem, jakbyśmy się chcieli przekrzyczeć, postawić na swoim. W muzyce ważne jest czyste i zgodne brzmienie, wspólne poczucie tonacji i czasu, które warto osiągnąć dla obopólnej satysfakcji. Nasza muzyczna abnegacja i niechęć do współpracy być może mają swoje odpowiedniki w innych dziedzinach życia. Myślę, że Polacy jako społeczeństwo działaliby znacznie skuteczniej i rzetelniej, gdyby od dziecka ćwiczyli wspólne śpiewanie i granie.
Ta hipoteza połączonych naczyń, którymi są kompetencje muzyczne i kompetencje społeczne z punktu widzenia socjologii muzyki wydaje się ciekawa. Pytaniem pozostaje to, jak ją empirycznie zweryfikować? Dalej zapewne słusznie p. Łabanow wyjaśnia, że nasze ,,narodowe'' dysfunkcje nie mają korzeni biologicznych, a pedagogiczne i społeczne.
Często przed śpiewaniem powstrzymuje nas nadmierny perfekcjonizm, brak dystansu do własnych słabości, niedostatek spontaniczności i poczucia humoru. Jeśli za mało jest powodów do śpiewania - w rodzinie, w szkole, na gruncie towarzyskim i zawodowym - umiejętność ta się nie wykształca, a w konsekwencji pojawia się brak wiary w swoje możliwości (..) Ciekawe są tu analogie ze sportem. W sporcie też dzieje się tak, że dzieci oceniane są nadmiernie surowo, zniechęcają się do czynnego uprawiania dyscyplin sportowych, zwalniają się z wf-u. 
Sprawa śpiewu w Polsce jest nie tylko kwestią muzyczną. Jej wymiar społeczny może mieć daleko bardziej istotne przyczyny i skutki - łączyć się z takimi problemami badawczymi i społecznymi, jak sfera publiczna czy dobro wspólne.

Raport ze wstępnych internetowych badań śpiewania w Polsce będzie dostępny niebawem na stronach fundacji. Studia będą kontynuowane i miejmy nadzieję przyniosą nie tylko wyniki bardziej pogłębionych analiz, ale i zmianę społeczną.


Share: