http://x.garnek.pl/ga8753/4f7440dce3bc83a7329765a3/znowu_uprawiam_wodolejstwo.jpg
Pewnego razu opublikowałem wpis o dubstepie, który został ,,przedrukowany'' przez Meakultura.pl, dzięki czemu mogło go przeczytać więcej osób niż zwykle. Na początku może i nie udało mi się otrzymać konstruktywnej krytyki i dzięki komuś z portalu Lineout na facebookowy profil Czytam polską prasę muzyczną dla beki. Wcześniej wpis komentowano również na fanpage'u wspomnianego Lineout'u, bo napisałem 'wierutne bzdury' w 'temacie tak bliskim' redakcji, że 'po prostu musiała zareagować' i napiętnować 'przekłamania na temat muzyki i fałszowanie jej obrazu', a w moim wpisie to 'wszystko skupiło się jak w soczewce'. Dostałem też mejla od p. Bartosza Filipowicza, dzięki oburzeniu którego udało mi dowiedzieć kilku rzeczy o mienionym dubstepie. Na stronach Lineout'u pojawiła się również otwarta odpowiedź p. Jędrzeja Jędrośki na mojego mejla, w którym prosiłem o dostarczenie wiedzy o muzyce elektronicznej. Zawiera ona wiele założeń na temat mojej domniemanej pogardy, światopoglądu i podejścia do technologii w muzyce. Ciekawych rzeczy można się czasami o sobie dowiedzieć, ale po kolei.
1. Piętnowany oczywiście się nie czuje, ale – co jasne – do błędów potrafię się przyznać a podnosić poziom swoich wpisów też mam ochotę. Zwłaszcza tych niższej jakości, jak np. owy wpis o dubstepie. Przyznaję rację poznańskiej szkole metodologicznej w zakresie stosowania normy neutralności aksjologicznej, czyli traktowaniu zdań z uwagi na ich komunikat opisowy a nie oceniający, więc korzystając z tego, co wyczytałem między uhahanymi, oburzonymi i urażonymi wierszami wyjaśniam, co miałem na myśli.
2. Teksty blogowe – jak słusznie zauważają Stafanowie Levitt i Dubner w materiałach dodatkowych swej Feakonomii, s. 340 – roją się od niedokończonych myśli, są impulsywne, pisane bardziej kolokwialnie, niekiedy po prostu przypadkowe. Dziwi mnie, że zasłużyłem sobie na miano dziennikarza a mój blog potraktowano jako prasę muzyczną. Blog to publiczny notatnik, a może nawet brudnopis. Coś w stylu ,,mój wkład w zaśmiecanie Internetu'' (cyt. Wojciech Walczak). W prowadzeniu blogów, jak mi się wydaje nie chodzi o to, żeby mieć racje we wpisach, ale żeby dyskutować pod nimi.
3. Nie miałem na celu przedstawienia jako takiego dubstepu w ogóle. Nie da się ukryć, że nie jestem znawcą muzyki elektronicznej (choć po wiedzę z poziomu Wikipedii i Electronic Music Guide sięgałem). Chciałem przedstawić wchodzenie gatunku niszowego do mainstreamu. Gdybym dłużej zastanowił się nad tytułowym pytaniem czy dubstep to nowy gatunek muzyczny (?), to napisałbym: czy dubstep to nowy gatunek muzycznego mainstreamu (?). Wiele świadczyło moim zdaniem o tym, że dubstep został przez główny nurt muzyki popularnej zaakceptowany i przyswojony. Świadczyły o tym wg mnie przykłady Korna czy Pezeta. Prostym zdawało się mi, że Sidney Polak nie był prekursorem dubstepu w Polsce. Ale jednak zdawał mi się polskim prekursorem wprowadzania jego elementów na listy przebojów (proszę o korektę, jeśli się tu mylę).
4. Pan Filipowicz pisał w mejlu, że ,,dubstep i techno nigdy nie powinny wystąpić w jednym zdaniu''. Zakładam, że miał na myśli, iż jego i nie tylko jego zdaniem gatunki te na tyle są niepodobne, że nie można ich porównywać. To jego/ich opinia. Według mnie porównywać można wszystko ze wszystkim, zwłaszcza, gdy się to uzasadni, co ja zrobiłem pisząc o tym, że porównuje te gatunki z perspektywy funkcjonalnej. Innymi słowy, tego jakie potrzeby ich odbiór zaspokaja. Trance techno, co wydaje się się oczywiste, służyło przede wszystkim rozrywce. Dubstep – jak przez fb napisał z kolei p. Bartosz Dąbrowski, muzykolog i współpracownik Meakultura – ,,na całym świecie dubstep traktuje się jako muzykę taneczną i nic więcej''. No właśnie ja wolałbym tego nie zakładać. Nie mam dostępu do żadnych danych, jak traktuje się dubstep na całym świecie i po co się go słucha, ale stawiałem i podtrzymuje hipotezę, że może nie tylko o rozrywkę w dubstepie chodzi. W tym kontekście przywołałem opinię osoby słuchającej dubstepu o tym, że jej zdaniem muzycznie gatunek ten przede wszystkim różni się od innych, wcześniejszych rodzajów muzyki elektronicznej tym, że często stosuje trytony. A jak wiemy tryton to interwał w średniowiecznej muzyce kościelnej nazywany diabelskim (łac. diabolus in musica), ten którego gęsto używa się w muzyce filmowej, gdy w horrorach – paralelnie do akcji – muzyka buduje nastrój grozy.
5. W kwestii mojej domniemanej pogardy dla wszelkiej muzyki elektronicznej to proszę być spokojnym – zapewniam, że tak nie jest. Przykładowo, nie dłużej jak tydzień temu mówiłem na konferencji w Berlinie o tym, że w dobie wykorzystania cyfrowych technologii w muzyce wcale nie jest łatwiej muzykę komponować. Użyłem m.in. przykładu Kutimana, izrealskiego kompozytora młodego pokolenia, który ze zmashupowanych zamieszczonych na YouTube.com muzycznych filmów stworzył album thruYOU. Moja teza, że współcześnie tworzenie muzyki jest o tyle trudniejsze, że wymaga łączenia wiedzy muzycznej z wiedzą informatyczną spotkała się z różnymi reakcjami. Jednak podtrzymuje swoje zdanie, że tworzenie spotykającej się z akceptacją fanów czy krytyków muzycznych muzyki elektronicznej nie polega na przypadkowym klikaniu w upraszczających wszystko programach a wymaga myślenia koncepcyjnego tak, jak tworzenie muzyki dobie technologii analogowych.
Pewnie nigdy nie poczuję dubstepowego ,,bluesa'', ale nie powinno stanowić to metodologicznego problemu, bo interesuje mnie to, jak traktują go ludzie a nie on sam. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę z klasycznego dylematu rozumienia i uczestniczenia/dystansowania się. Jeśli ktoś – wkładający serce w muzykę elektroniczną, jak p. Jędrzej Jendrośka – poczuł, że okazuję ,,ekstremalną pogardę dla muzyki elektronicznej'', to proszę mi to wybaczyć, bo nie to było moim celem.
Nadchodzącej jesieni – zgodnie z wcześniejszym planem – pewnie omówię kilka tekstów o muzyce i technologii. Ze swojej strony dziękuję wszystkim, którzy nadesłali mi interesujące informacje o dubstepie i muzyce elektronicznej. Wszystkim obecnym i przyszłym moim blogowym wpisom życzyłbym podobnie zaangażowanej i uważnej lektury internautów i oczywiście konstruktywnej krytyki.
Pewnie nigdy nie poczuję dubstepowego ,,bluesa'', ale nie powinno stanowić to metodologicznego problemu, bo interesuje mnie to, jak traktują go ludzie a nie on sam. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę z klasycznego dylematu rozumienia i uczestniczenia/dystansowania się. Jeśli ktoś – wkładający serce w muzykę elektroniczną, jak p. Jędrzej Jendrośka – poczuł, że okazuję ,,ekstremalną pogardę dla muzyki elektronicznej'', to proszę mi to wybaczyć, bo nie to było moim celem.
Nadchodzącej jesieni – zgodnie z wcześniejszym planem – pewnie omówię kilka tekstów o muzyce i technologii. Ze swojej strony dziękuję wszystkim, którzy nadesłali mi interesujące informacje o dubstepie i muzyce elektronicznej. Wszystkim obecnym i przyszłym moim blogowym wpisom życzyłbym podobnie zaangażowanej i uważnej lektury internautów i oczywiście konstruktywnej krytyki.
Witam. Czytajac tak merytoryczny wpis nie dziwie sie,ze autor zostal nazwany dziennikarzem. Ja sama ne wiem duzo o dubstepie,wlasciwie to nie wie nic,a dzieki temu,ze tu trafilam czegos sie dowiedzialam. Ten blog wyroznia sie na tle internetowych "brudnopisow",dlatego zalezy mi na poznaniu opinii autora na temat mojjego bloga.Zapraszam na www.one-single-sound.blog.pl pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZa wszelką niemerytorykę mogę tylko przepraszać, to wypadki przy pracy w - mimo wszystko - brudnopisie, nad którym nie czuwają żadni redaktorzy ani anonimowi recenzenci z fachowych periodyków.
OdpowiedzUsuńOd dziennikarskiego łowienie newsów/sensacji naturalnie staram się stronić, bo bardziej zależy mi na korespondowaniu z teorią socjologiczną. A co do Pani bloga, to nie wiem, nie znam się za bardzo na estetyce muzycznej. A tak długo jak zachowuję korespondencję z myślą socjologiczną, to za bardzo nie wiem, czym jest muzyka 'w pełnym tego słowa znaczeniu', bo badawczo interesuje mnie to, co 'serwują nam stacje radiowe' [por. http://www.stud.umk.pl/~wojtekwa/research/radio/radio.htm].
Jednak podoba mi się Pani blog dlatego, że pisze Pani od siebie, z pasją i za pewne odczuwając satysfakcję z tego. No a o to tylko tu chodzi. Pozdrawiam