John Cage miał ponoć marzenie, aby każda płyta opakowana była tylko w biały brystol. Wtedy słuchacz mógłby przyswoić ją bez uprzedzeń - tylko muzyka, która broni się (lub i nie broni się) sama. Podobne marzenia miałem w okolicach 2005 roku, ale nigdy nie miałem okazji przyswoić w ten sposób żadnej muzyki. Wszystko, co znałem pochodziło od członków grup rówieśniczych lub rodziny. Zdawałem sobie sprawę już wtedy, że przyswojenie muzyki całkowicie bez jakichkolwiek przed-założeń czy prze(d)sądów (w sensie Gadamera) jest niemożliwe. Choć zmniejszenie ich skali wydawało mi się wtedy możliwe i pożądane.
Zdaje mi się, że mniej więcej w taki sposób poznałem zespół Sublime. Uczestniczyłem jako student na wymianie work & travel i pracowałem w Narodowym Parku Sekwoi (Kalifornia) jako bagażowy. Byłem zmiennikiem Tonego, Amerykanina pochodzenia meksykańskiego. Tony hobbystycznie grywał na gitarze basowej. Czasami zdarzało nam się pogrywać razem. Jednago razu Tony stwierdził we're playin' Sublime style...
Nie wiedziałem oczywiście, o jaki styl chodzi, poza tym, że pewnie w linii basu miały być jakieś względnie skpomplikowane pochody, a na gitarze krótkie akordy jak w reggae/ska i od czasu do czasu jakaś prosta solówka). Członków zespołu nigdy dotąd nie widziałem na plakatach ani w teledyskach. Nie widziałem żadnej z okładek płyt. Nie znałem tekstów, a ze słyszenia rozumiałem w porywach 50% treści. Poza tym nie pamiętałem nawet nazwy zespołu..Ilość prze(d)sądów wg mnie była stosunkowo nieduża. Po pierwszym przesłuchaniu płyty wpadł mi w ucho i pamięć jeden utwór.
Następnie drugi, którym był akustyczny cover By the rivers of Babilon. Potem jeszcze jeden, który też okazał się coverem. I jeszcze jeden... cover. W tym momencie zacząłem zastanawiać się, czy zespół aż tyle cover'ujący ma swój styl...
Sprawa stylu Sublime i jako takiej własności stylu w muzyce kwestie, którymi można by się zająć kiedyś, korzystając z teorii socjologicznej. Objaśniając styl Rage Against The Machine korzystałem wariacji wokół znanej interakcjonistycznej zasady (jtzn. że jaźń powstaje w toku interakcji) pisząc, że style muzyczne powstają w toku kontaktów różnych jednostek i grup. Jednak można równie dobrze aplikować inne socjologiczne teorie do podobnych eksplanacji - teorie podmiotowości, wymiany, ANT itd.
Moim zdaniem Sublime swój styl muzyczny miało. Choć nie da się ukryć, że nie stworzyło swojego stylu z powietrza, a z połączenia reggae, ska, kalifornijskiego punku, rapowanych momentów i sampli. Suma tych elementów dała nową jakość, co zresztą było pewnie świadomym celem członków grupy. Podsumowano to tymi słowy: we got Half-Pint style and U-Roy style, we got to put that shit together in a creative style (cyt. z piosenki All you need). Sublime grało wiele cover'ów, lecz właśnie w swoim surferskim stylu, w którym prosty, akcentowany ,,na 3'' rytm 4/4 komponowany jest z bardziej skomplikowanymi pochodami na basie i wariacją wokół stylu ska/reggae na gitarze (nierzadko z towarzyszeniem blaszanych instrumentów dętych).
Tomasz Szlendak analizując technomanię pisał: ,,(...) posługiwanie się pozostałościami stylów z czasów minionych jest charakterystyczne dla sztuki zwanej postmodernistyczną. Jeśli idąc tropem Andrzeja Szahaja uznamy, że postmodernizm jest epoką powtórzeń, przypomnień, inercji i entropii'' (Technomania. Cyberplemię w zwierciadle socjologii, s. 22). Myślę, że wczesne Sublime (mam na myśli albumy Jah Won't Pay the Bills oraz 40oz. to Freedom) reprezentowało w pewien sposób styl postmodernistyczny, gdy - poza częstym cover'owaniem - w piosenkach cytowane są wprost teksty Boba Marleya czy Beastie Boys. Sublime to swego rodzaju mash-up'owa muzyka z tym, że nie miksowano gotowych piosenek na komputerze, a robiono to za pomocą instrumentów. W What I got, bodaj najbardziej znanej piosence Sublime melodia zwrotki pochodzi z Lady Madonny The Beatles, a refren to cytat z Loving Half Pinta. Internauci już sprawę zresztą nagłośnili. Inna znana piosenka, Santeria po zblendowaniu z beatlesowskim Octopus' Garden też ukazuje podobieństwo tych kompozycji.
Rzecz w tym, że późniejsze Sublime było już na tyle konsekwentnie kolażowym tworem, że mogło swoim stylem łączenia różnych tradycji popkultury inspirować do naśladowania. Po śmierci lidera, Bradleya Nowella, pozostali dwaj członkowie zespołu założyli z innymi osobami z otoczenia Long Beach Dub Allstars, które kontynuowało granie w zbliżonym stylu. To można jeszcze tłumaczyć samym faktem, że nowy zespół tworzyły właściwie te same osoby, ale takie zespoły, jak Pepper i Slighty Stupid powstały z inspiracji Sublime.
Sublime miało także swój styl w sensie pozamuzycznym. Istotnym, pozamuzycznym elementem stylu Sublime jest Kalifornia, ale nie taka magiczna, jak w piosenkach RHCP czy skonfliktowana, jak u RATM. Jest to Kalifornia, której centrum życia codziennego jest palenie marihuany, słoneczna plaża, surfing, (niewątpliwie atrakcyjne) kobiety i ekipa gęsto wytatuowanych kolegów w okularach słonecznych. Aczkolwiek z drugiej strony - jak w piosenkach The Offspring - mówi się o problemach Kalifornii: uzależnieniu od narkotyków czy prostytucji. Dobrobyt i konsumpcyjny styl życia ewidentnie rzuca się w oczy na teledyskach, w uszy ze słów piosenek oraz jeśli przyjrzałoby się wartościom wyznawanym przez społeczność lokalną, która uznała Sublime jako well qualified to represent the LBC (cyt. z piosenki Doin' Time).
Ale dlaczego piszę właśnie teraz o Sublime, czyli zespole święcącym największe sukcesy w połowie lat 90. ubiegłego stulecia? Po pierwsze, dlatego, że twórczość tego zespołu w jakiś sposób przetrwała próbę czasu i po 15 latach po przedawkowaniu heroiny przez wokalistę jest to wciąż zespół popularny, szczególnie w USA (co pokazuje chyba, że hipoteza o amerykanizacji świata ma dość ograniczony charakter). Wydawane są wciąż nowe kompilacje, niepublikowane utwory albo materiał koncertowy. Po drugie, wbrew wcześniejszym zapewnieniom Sublime reaktywowało się, anektując do składu Roma Ramireza - chłopaka o całe pokolenie młodszego od pozostałych dwóch członków grupy. Co prawda, decyzją sądu z Los Angeles trio nie ma prawa do używania nazwy Sublime, więc zwie się obecnie Sublime with Rome (SwR), co i tak nie podoba się części fanów. Po trzecie wreszcie SwR wydaje 12 lipca swoją pierwszą płytę. Nosi ona tytuł Yours Truly, co z jednej strony oznacza zwrot stosowany na końcu listu, co może znaczyć, że to już koniec Sublime. Z drugiej zaś strony, traktując te słowa literalnie, czyli tłumacząc je jako Prawdziwie Wasi - co moim zdaniem jest trafniejsze - zespół wskazuje na swoje - choćby i obecnie nieprawdziwe - przywiązanie do fanów, z którymi w latach 1988-1996 członkowie zespołu mieli jako lokalna gwiazda LBC dość bliski kontakt.
Oto i próbka tego, co znajdzie się na tej debiutanckiej płycie zespołu. Na muzyczną rewolucję, ani na powrót do świeżości stylu Sublime z pierwszej połowy lat 1990. nie zanosi się, lecz warto wiedzieć, co w kalifornijskiej trawie piszczy. Nawet - na pohybel Johnemu Cageowi - z dawką podanych powyżej przeze mnie uprzedzeń.
A poniżej pierwszy singiel.
0 comments:
Prześlij komentarz